Poniedziałek nie gorszy od innych
Blue Monday, to nie depresja, która wymaga lekarskiej konsultacji. Specjaliści wyjaśniają, że „najbardziej depresyjny poniedziałek roku” nie istnieje i powstał jako chwyt marketingowy dla amerykańskiego biura podróży.
– Termin Blue Monday trudno uznać za naukowy, dlatego iż proces jego definiowania nie uwzględniał praktycznie żadnych elementów rzetelnej metodologii naukowej – wyjaśnia dr Magdalena Nowicka z Katedry Psychologii Różnic Indywidualnych, Diagnozy i Psychometrii Wydziału Psychologii w Warszawie Uniwersytetu SWPS.
Tym rzekomo najbardziej depresyjnym dniem roku ma być trzeci poniedziałek stycznia.
Tymczasem nie ma żadnych badań, które potwierdzałyby w sposób poprawny metodologicznie występowanie tego efektu. Sam autor terminu – amerykański psycholog Cliff Arnall – swoje wyliczenia nazwał pseudonaukową zabawą na potrzeby reklamy i podejmował próby obalenia mitu, który sam stworzył.
Jak przypomina psycholożka z Uniwersytetu SWPS ów najbardziej depresyjny dzień w roku miał pomóc w sprzedaży wycieczek jednej z firm turystycznych. Ponad dwadzieścia lat temu do Cliffa Arnalla, psychologa pracującego na Uniwersytecie Cardiff, zgłosiła się firma PR i oprosiła go, by obliczył kiedy będzie „najlepszy dzień na rezerwację lub kupno wycieczki”. Psycholog zbudował pseudonaukowy wzór matematyczny. Uwzględnił w nim m.in. pogodę, ale też rozmaite czynniki niepoliczalne – jak motywację czy potrzebę podjęcia działania. Nie wykorzystał jednak w tym procesie metod wnioskowania naukowego.
– Być może zakładany przez Arnalla styczniowy spadek nastroju, zwykle dający się zanotować około trzeciego tygodnia stycznia, wynika z często podzielanych przez nas społecznie takich doświadczeń, jak typowe dla tego okresu poczucie, iż nie damy rady zrealizować postanowień noworocznych, konieczność ponoszenia konsekwencji dużych wydatków związanych z okresem świąteczno-noworocznym czy po prostu – ograniczony dostęp do światła słonecznego – dodaje dr Nowicka, która ocenia, że zjawisko styczniowego spadku nastroju nie ma charakteru tak powszechnego, jak zakładał to Arnall.
Zdaniem psycholożki wiara w zjawisko Blue Monday, a przede wszystkim wiązanie go z kwestią depresji, może stanowić czynnik szkodliwy dla osób rzeczywiście dotkniętych depresją.
– Termin Arnalla przypisuje odpowiedzialność za tę chorobę przejściowym czynnikom zewnętrznym i w pewnym sensie bagatelizuje powagę objawów depresji. Dlatego może stanowić pewne uzasadnienie dla niesięgania po pomoc – zauważa dr Nowicka.
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – naukawpolsce.pl.
(oprac. jkg)