Pracuję, aby nie zapomnieć medycyny
z prof. Marianem Markiewiczem, lekarzem, naukowcem i praktykiem kardiologiem, rozmawia Jerzy Jakubowicz
- Profesorze, jest Pan wybitnym, znanym i cenionym lekarzem, ale również pisarzem o dużym dorobku.
– Zacząłem pisać przed laty, aby nie zostały zapomniane ważne wydarzenia nie tylko z mojego życia, ale także z historii regionu oraz Polski. Dorobek naukowy, na który składają się 282 pozycje, można podzielić: na prace kazuistyczne, kliniczne, badawcze i prace poglądowe. Najlepiej znoszą upływ czasu prace kazuistyczne. Natomiast pozycje wspomnieniowe dotyczą osobiście mnie („Moje młode lata” – wyd. 2001 ), wybitnych lekarzy z Lubelszczyzny („Lekarze”, 2017), z którą od lat jestem mocno uczuciowo związany.
- Urodził się Pan we Lwowie, ale najwięcej prac dotyczy Ostrowa Lubelskiego i jego okolic.
– Z Ostrowem jestem związany przez mojego ojca i jego przodków. W mieście tym spędziłem trudny i niebezpieczny okres II wojny światowej, w czasie której byłem uczestnikiem ruchu oporu. Dla mieszkańców Ostrowa mam wiele szacunku i wdzięczności za poparcie, jakie otrzymała moja rodzina w czasie okupacji. W 1989 r. założyłem Towarzystwo Ziemi Ostrowa Lubelskiego, pełniąc w nim funkcję prezesa. Głównym celem tego stowarzyszenia jest upowszechnianie w środowisku wartości kulturowych, historii miasta i okolic, popularyzacja wiedzy z zakresu profilaktyki zdrowia i lecznictwa, regionalnych tradycji i obyczajowości. Z mojej inicjatywy towarzystwo organizuje konferencje naukowo-szkoleniowe (dotychczas 33) i prowadzi działalność wydawniczą. Dotychczas ukazało się 6 moich książek związanych z tym miastem. Na łamach miesięcznika „Echo Ostrowa”, wraz z innymi członkami stowarzyszenia publikuję artykuły na różne tematy związane z tym miastem.
- Jest Pan uczniem wybitnego lekarza, twórcy lubelskiej szkoły kardiologii, prof. Mieczysława Kędry.
– Wszystko, czego się nauczyłem z medycyny, kardiologii, zawdzięczam głównie prof. Mieczysławowi Kędrze. Profesor był niezwykle wymagającym szefem, narzucał bardzo szybkie tempo pracy, kto tego nie wytrzymywał musiał odejść, a właściwie był wyrzucany. Po latach, z 20 współpracowników zostałem tylko ja i doc. Henryk Florkiewicz. W pracy trzeba było być punktualnym, profesor wprowadził nieznane przedtem raporty, w czasie których ostro krytykował pracowników. Wymagał pisania naraz kilku prac naukowych (bo może któraś z nich zostanie odrzucona) i tak po 2 latach miałem opublikowanych już 40 prac naukowych. Na specjalizacje i doktoraty otrzymywaliśmy po dwa lata, na egzaminach traktował swoich uczniów bardzo ostro, zadawał im pytania prosto z głowy i nawet po zdaniu egzaminu nie miał zwyczaju pochwalić swego nowego specjalisty.
- Dla każdego pracownika przechodzenie na emeryturę, w tym również dla profesorów, jest trudnym okresem w życiu.
– Poruszył pan bardzo ważny problem życiowy. Profesorowie odchodzą na emeryturę w wieku 70 lat, a przecież żyjemy coraz dłużej. Większość osób czuje się w tym wieku jeszcze całkiem dobrze i może czynnie pracować. Wytwarza się sytuacja nieprzyjemna. Wielu profesorów mogło jeszcze w swoim dotychczasowym zakładzie pracować przez dalsze pięć lat, nie będąc kierownikiem i otrzymując pewne wynagrodzenie. Jest to jednak niezręczne dla obu stron – dla nowego kierownika i dla tego, co odszedł. Przychodzi nowy kierownik i wykonuje swoją pracę, a jego poprzednik może chciałby coś poprawiać. Jeżeli nawet współpraca układa się dobrze, to i tak stary profesor jest na szarym końcu. Ja nie chciałem być w takiej sytuacji, bo przecież ten nowy co przyszedł jest człowiekiem przygotowanym i kompetentnym. Po przejściu na emeryturę pożegnałem się z kliniką, ale nadal pracowałem w przychodni przyklinicznej, a później przeszedłem do Luxmedu, gdzie nadal przyjmuję pacjentów raz w tygodniu, a poza tym jestem konsultantem w sanatorium „Ciche Wąwozy” w Nałęczowie. Dzięki tym moim postanowieniom, przejście na emeryturę było bezbolesne i uważam, że takie powinno być. Pracuję, aby nie zapomnieć medycyny. Z tych samych powodów jeżdżę na konferencje naukowe – ostatnio byłem na Kongresie Kardiologów w Katowicach. W lecie przebywam na działce, gdzie mam dużo możliwości tak potrzebnego ruchu, a dojeżdżam tam oczywiście moim samochodem.
Prof. Marian Markiewicz
Absolwent Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Lublinie (1951); profesor nadzwyczajny (1967), profesor zwyczajny (1972), kierownik Katedry i Kliniki Kardiologii Akademii Medycznej w Lublinie (1976-1996), nauczyciel 103 lekarzy z zakresu chorób wewnętrznych i kardiologii. Promotor 25 prac doktorskich, opiekun naukowy 5 habilitacji, 3 współpracowników otrzymało tytuł profesora, konsultant regionalny i wojewódzki ds. kardiologii (1976-1996). Żołnierz Batalionów Chłopskich (BCh) w Ostrowie Lubelskim (1942-44).